-Nie
wrócę tam. On doprowadza mnie do szału... Ja po prostu tak nie mogę.
-Zrozum,
kotku, tak już w życiu bywa, ale jedno ci powiem, znam Riandela od lat i nie
jest taki jak ci się wydaje, on chce ci pomóc...
-Groźbami?
-Wiesz
jakie jest krasnoludzkie powiedzenie? "Jedyne co przyniesie ci sukcesów
kupę to kop w dupę". Niezbyt ambitne to prawda, ale ma w sobie prawdę.
Myślisz, że ludzie, elfy i krasnoludy będą się z tobą pieścić gdy już nadejdzie
prawdziwa walka? To nie jest zabawa. Nawet nie wiesz jak blisko jest wojna.
Nikt nie wie kiedy przyjdzie. Za miesiąc? Tydzień? A może nawet jutro. Pomyśl o
Południu. Oni nie mieli tyle szczęścia. My mamy czas, wiemy, czego się
spodziewać. Nie widzisz co się dzieje? To nie jest już ten sam pałac. Czy
tydzień temu były tu grube mury z lodu, wieżyczki łucznicze i zbrojownia?
Oczywiście, że nie. Obóz staje się fortecą zdobywa nowe budynki, wiele
Nieśmiertelnych tu przybywa, zauważ, że są tu także ludzie. Powinnaś brać
przykład z pałacu, tak jak on przygotować się. Riandel jest dobrym
nauczycielem, wykorzystaj to i nie poddawaj się. Nie możesz tracić ani
chwili...
Leorn
jeszcze nigdy nie był tak poważny. Dotychczas wydawał jej się jedynie wesołym
kompanem do nocnych pogawędek i żartów, ale teraz w jego oczach było coś
więcej; mądrość i doświadczenie. Wzruszona wtuliła się w jego gęstą brodę.
-Ejże,
bez takich kwiatuszku. Bo mi brodę pomoczysz. Jak zaraz ze mnie nie zejdziesz
to dostaniesz kopa w dupę, ale tym razem nie będzie motywacyjny!!! Hej!!!
-Leornie,
czy wiesz, że cię kocham?
Westchnął.
-Ja
ciebie też kwiatuszku, ja ciebie też...
***
Jego
wzrok błądził po śnieżnych, górskich szczytach. W ręku ściskał wisiorek; małego
gawrona wyrzeźbionego z jasnego drewna. Jedynie dobry obserwator mógł na nim
dostrzec małą w zasadzie niewidoczną plamkę krwi. To zdarzyło się tak dawno...nie
mógł w to uwierzyć, przecież to było wczoraj! Oczywiście, że tak. Pamięta każdy
szczegół, każdy dźwięk, każdą sekundę. Nie mogło minąć aż tyle czasu!
Niestety... w rzeczywistości zdarzenia dzieliło piętnaście lat. Ktoś kiedyś powiedział,
że czas leczy rany. W życiu nie słyszał większej bzdury. Gdyby tak było, może nie
byłby teraz zgorzkniałym dwudziestokilkulatkiem, który mimo wszystko czuje się
jakby nosił w sobie co najmniej pięćdziesięcioletni bagaż doświadczeń i przeżyć.
Miał
dość. Gdyby tylko mógł cofnąć czas. Tak. Wtedy zrobiłby wszystko inaczej.
Wielka łza uformowała się i powoli spłynęła po jego drżącym policzku.
-Ijo?
Ktoś
dotknął jego ramienia.
-Szukałam
cię. - szepnęła.
-To
znalazłaś. Po co tu przyszłaś? Nie dasz mi nawet chwili spokoju?
Westchnęła.
Chłopak wyraźnie unikał jej wzroku, siedział odwrócony tyłem i ani myślał na
nią spojrzeć.
-Nie
było cię cały dzień. Martwiłam się...
-Niepotrzebnie.
Nic mi nie jest.
Chwyciła
jego dłoń, doskonale wiedziała, że coś się stało. Za długo go znała, żeby mógł
to ukryć.
-Przecież
możesz mi powiedzieć. Słyszysz?
-Powiedziałem,
że nic mi nie jest. Ogłuchłaś? - krzyknął nagle, wyrywając rękę z uścisku.
-Ijo
przestań. Nie możesz tak żyć! Myślisz, że cały czas będziesz to w sobie dusił?!
Zbliżył
się celując palcem w jej pierś.
-Nie
powinnaś wtrącać się w nie swoje sprawy. - syknął, wyraźnie podkreślając każdą
sylabę. Był wściekły.
-Chodzi
o Hef'indina, tak? - spytała - Co się wtedy stało?
-Nie
wiem o co ci chodzi.
-Ijo
nie kłam! Pamiętasz? Wtedy kiedy mówiłeś mi o pałacu wspomniałeś o tym!
-Ty
mała...Wynocha! Słyszysz?! Wynocha!
-Dlaczego
mi o niczym nie mówisz, co?
-Bo
to nie jest twoja cholerna sprawa!!!
-Tak?!
Myślisz, że jestem taka głupia?! Doskonale wiem, że co chwila coś przede mną
ukrywacie! Może zaprzeczysz?!
-Malta...
-Ah.
Przestań.
***
-Moja
droga Rado. - Ruth wyciągnęła się na tronie, władczo spoglądając na każdego po kolei. Kim oni są? To tylko pionki, którymi może się pobawić. Jeden
gorszy od drugiego. Rufus, Lillio, Beyren, Amayra, Scircus, Uhean, Latoria,
Wenecjusz, Huffion, Ghea, Fier i... Hef'indin. Tak, on akurat może stanowić
pewien problem. Ale czy wkrótce będzie to miało jakiekolwiek znaczenie? Z
drugiej strony nie może uwierzyć, że ludzie wywołali wojnę. Czy naprawdę byli
aż tak głupi? Zniszczyli całe Południe poszukując jednej, naiwnej dziewczyny?
No cóż, teraz jednak nie było odwrotu, będzie musiała ich wtajemniczyć, a
przynajmniej po części. Przecież gdyby dowiedzieli się co tak naprawdę
planuje... Zresztą nieważne. Hef'indina i Ijo jakoś zdołała przekonać. Teraz
czas na resztę. Szkoda, bo chciała załatwić to raczej po cichu.
Rada
Obozu siedziała wokół wielkiego stołu ustawionego na środku sali tronowej.
Wszyscy jak jeden mąż patrzyli na Królową. Czekali. Ta mała drobna osóbka,
która z pozoru wydawała się krucha i delikatna, w rzeczywistości była despotą,
a nawet można by rzec tyranem. Mimo wszystko szanowali ją, ponieważ trzymała
obóz silną ręką, jednak czasem...jej metody wydawały się dość drastyczne.
W sali panował popłoch. Niecierpliwość i
strach osiągnęły najwyższy poziom. Ile jeszcze?
Wstała.
Emocje opadły. Wreszcie nadszedł kulminacyjny punkt spotkania (...)
Widzę, że u Ciebie też coraz więcej sekretów... właściwie mam wrażenie, że każdy z bohaterów coś ukrywa...
OdpowiedzUsuńI tak przy okazji napomknę, że uwielbiam Leorna - jest takim typowym krasnoludem, chociaż fakt, że sprzymierza się z elfami nadal mnie intryguję :D
A to jego powiedzenie chyba sobie gdzieś zapiszę! ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
To prawda u mnie też się trochę nazbierało, ale mniej więcej mam szkic tego wszystkiego, więc na pewno żaden sekret nie pozostanie nierozwiązany. Cieszę się, że polubilaś Leorna, bo jest on jednym z pierwszych i niezmienionych bohaterów, przez co czuję się z nim mocno związana. Dziękuję za ten miły komentarz i również pozdrawiam! :)
Usuń