Znowu.
Znowu je usłyszał. Tym razem dochodziły z bardzo bliska. Prawdopodobnie ten kto
zmierzał do jego celi musiał znajdować się tylko kilka kroków od klapy znajdującej
się u góry pomieszczenia. Nastała cisza. Serce Hef'indina przyspieszyło, a
dłonie zaczęły drżeć w niekontrolowany sposób. Usłyszał chrobot. Najpierw
cichy, ale z czasem coraz głośniejszy i przybierający na sile. Klapa drgnęła i
powoli zaczęła się unosić.
Hef'indin
wziął głęboki wdech i spojrzał w górę.
Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Chciał coś
powiedzieć, ale zdumienie odebrało mu mowę. Nigdy nie sądził, że osoba, na
którą właśnie patrzy przybędzie mu z pomocą, a tym samym ocali życie, cóż...
rzeczywistość czasem potrafi zaskoczyć.
Salę wypełnił ryk.
-Co
tak stoisz? Wychodź stąd natychmiast! - krzyknął Riandel i podał dłoń
zaskoczonemu Hef'indinowi.
Kiedy
mężczyzna w końcu wygramolił się z celi nie mógł ukryć swojego zdumienia. W
centrum korytarza stał niedźwiedź. Jego brązowe futro falowało lekko pod
wpływem każdego, choćby najmniejszego ruchu, a czarne, błyszczące oczka w
skupieniu obserwowały elfa. Co więcej to chyba właśnie on otworzył klapę,
ponieważ w pysku trzymał kawał łańcucha z kłódką, który teraz smętnie kołysał
się w jego zębiskach.
-Czy
to jest to co myślę? - spytał Hef'indin gdy zdołał już trochę ochłonąć.
-Tak.
To Pasha. Towarzysz Leorna.
-Nie
sądziłem, że dożyję dnia kiedy moje oczy zobaczą coś takiego. Ale powiedz mi...
Jakim cudem mnie znaleźliście? Jak to w ogóle możliwe?
Riandel
uciszył go ruchem dłoni.
-Nie
teraz Hef'indinie musimy jeszcze znaleźć Ijo i Maltę. Jak już mówiłem nie mamy zbyt
wiele czasu. Nie wiadomo czy nie grozi im jakieś niebezpieczeństwo. Obiecuję,
że po wszystkim, o ile dobrze się skończy, odpowiem na każde twoje pytanie.
-Zaraz,
Ijo i Maltę? Sugerujesz, że oni także zostali pojmani?
-Niestety.
Nie mogliśmy nic zrobić.
W
oczach Hef'indina pojawił się groźny błysk.
-Na
szczęście teraz możemy. A ona... Ona zapłaci za wszystko w swoim czasie...
***
Klapa
u góry celi otworzyła się a dwaj strażnicy wywlekli Ijo nie siląc się choćby na
krztynę delikatności. Elf o długich, jasnych włosach z obojętnością zacisnął mu
na szyi coś w rodzaju żelaznej obroży z przymocowanym do niej długim łańcuchem,
po czym w milczeniu sprawdził czy wszystko jest aby na pewno dobrze zapięte.
Gdy skończył, skinął głową w stronę swojego towarzysza i tak skrępowanego
chłopaka zaczął prowadzić wzdłuż krętych korytarzy lochów.
-Gdzie
mnie zabieracie? Hm? - sapnął Ijo, próbując wykręcić się z żelaznego uścisku.
Strażnicy
puścili jego pytanie mimo uszu i dalej kontynuowali swoją przechadzkę, nie
bacząc na protesty chłopaka.
-Hej!
- wrzasnął - posłuchajcie mnie! Nie wiem co ona wam nagadała, ale to nieprawda!
Ona was oszukuje! Ma pakt z ludźmi!
Nawet
to nie pomogło. Odpowiedziała mu przerażająca cisza. Czyżby byli bez serca? Bez
jakichkolwiek uczuć? Wtedy Ijo zauważył coś strasznego. Kiedy z wściekłością
patrzył na twarz młodego elfa o chłopięcych rysach, w jego dużych, niebieskich
oczach o migdałowym kształcie zauważył pustkę. Brak jakiejkolwiek myśli,
jakiejkolwiek nadziei. Po prostu nic. Jego ciało było niczym pusta skorupa. Nie
wiedział czy to działanie jakiejś zatrważającej klątwy, czy może złego uroku
przeistoczyło tych dwóch strażników w marionetki gotowe na wszelkie rozkazy,
ale jednego był pewien, że ten kto to zrobił musiał być pozbawiony jakiejkolwiek
empatii.
***
Ruth
stała po środku sali. Kiedy strażnicy otworzyli drzwi i siłą wepchnęli chłopaka
do środka nawet nie drgnęła. Obserwowała go z tak samo przerażającą
obojętnością co strażnicy kilka chwil temu. Jeden z mężczyzn zmusił Ijo żeby
ukląkł, a drugi przypiął łańcuch do specjalnego uchwytu, znajdującego się na
podłodze.
Ijo
rozejrzał się. Komnata była obrzydliwa. Zupełnie nie przypominała tych, które
dotąd oglądał. W środku panowała wilgoć i nieprzyjemna duchota, a ściany porastała pleśń i jakaś dziwna odmiana grzyba.
Ruth
odwróciła się w jego stronę.
-Ijo,
skarbie. - uśmiechnęła się delikatnie - Porozmawiamy dobrze?
Zbył
ją w milczeniu.
-No
dobrze, a więc kto jeszcze używał Kamienia Zapomnienia?
-Jakiego
Kamienia Zapomnienia? - spytał chłopak, udając, że nie ma o niczym pojęcia.
-Dobrze
wiesz o czym mówię. - syknęła.
-Ale
ja na prawdę nie wiem o co chodzi.
-Tak
mówisz?
-Tak.
Ruth
spojrzała na strażnika i skinęła głową.
Ijo
poczuł, że mężczyzna porusza się. Nagle elf złapał za jego koszulę i rozdarł ją
odsłaniając skórę na plecach. Po sali rozszedł się cichy świst bicza.
Ciało
chłopaka wygięło się w łuk. Przeszył go przerażający ból. Tak silny, że z
trudem powstrzymał się od krzyku. Czuł jak ciepła krew spływa wzdłuż jego kręgosłupa,
a w miejscu uderzenia tworzy się długa rana w kształcie pręgi.
-Czy teraz już sobie przypominasz? - spytała ponownie, przysuwając się nieco
bliżej.
-Nie.
- powiedział lekko drżącym głosem.
Ponownie
skinęła głową, a bicz uderzył znowu. A potem kolejny raz i kolejny i kolejny.
***
-Riandel?
Leorn? Hef'indin.
Malta
nie mogła pohamować łez. Bez zastanowienia rzuciła się i uścisnęła po kolei
każdego z nich.
-Tak
bardzo was przepraszam. To wszystko moja wina.
-Nie
mów tak, kwiatuszku, dobrze wiesz, że to nieprawda. - powiedział Leorn.
-Tak
się cieszę, że was widzę! Ale gdzie jest Ijo?
-No
właśnie... tego niestety nie wiemy - wyszeptał Riandel.
-Jak
to nie wiecie?! Musimy go znaleźć! A co jeśli coś mu się stało?
-Malta
- Riandel wziął głęboki wdech - nie wiem jak ci to powiedzieć, ale obawiamy się
najgorszego.
-To
znaczy?
-Jedna
z celi była pusta, a ślady wokół niej wskazywały na to, że ktoś został stamtąd
wywleczony siłą.
Malta
zamilkła. Poczuła jak uderza ją fala gorąca, a oczy wypełniają się łzami.
-Musimy
go znaleźć.
-Nie.
Nie my. Ty musisz uciekać. Razem z Hef'indiem pojedziesz na wschód w stronę Par
Trufum. - powiedział Leorn - a ja i Riandel zajmiemy się szukaniem Ijo.
Najwyżej potem do was dołączymy.
-Nie!
- wrzasnęła - Przykro mi, że być może w tym momencie psuję wasz plan, ale ja
tego tak nie zostawię. Ijo jest dla mnie kimś bardzo ważnym, nie, źle się
wyraziłam, jest dla mnie najważniejszy i nie zamierzam chować się podczas gdy
jego życiu coś zagraża. Nie wyjadę dopóki go nie znajdę. Teraz wraz z Venebrrą
jestem silniejsza i nie pozwolę żeby stała mu się coś złego.
-Venebrrą?
- spytali wszyscy wyraźnie zaskoczeni.
-Tak.
- podwinęła rękaw koszuli i uśmiechnęła się złowrogo. - Z Venebrrą.
***
-Widzę,
że i tak nic nie powiesz. No cóż wielka szkoda. Naprawdę wielka szkoda, że taki
wspaniały chłopak jak ty musi zginąć.
Strażnicy
podnieśli Ijo z ziemi. Był ledwie żywy. Jego plecy pokrywały krwawe szramy i
siniaki. Nie miał nawet siły protestować. Z trudem zachowywał przytomność.
Zresztą i tak wiedział, że jego działania na niewiele się zdadzą. Straże znów
zaczęli iść, a on po prostu pozwolił prowadzić się przez lodowe korytarze, aż
do dziedzińca pałacu, na którym wśród kilku złapanych zdrajców szykujących się
na egzekucję czekało wolne miejsce.
Po
jego policzku spłynęła samotna łza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz