wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 14. Ostatnie sekundy.




  Znowu. Znowu je usłyszał. Tym razem dochodziły z bardzo bliska. Prawdopodobnie ten kto zmierzał do jego celi musiał znajdować się tylko kilka kroków od klapy znajdującej się u góry pomieszczenia. Nastała cisza. Serce Hef'indina przyspieszyło, a dłonie zaczęły drżeć w niekontrolowany sposób. Usłyszał chrobot. Najpierw cichy, ale z czasem coraz głośniejszy i przybierający na sile. Klapa drgnęła i powoli zaczęła się unosić.
  Hef'indin wziął głęboki wdech i spojrzał w górę.
  Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Chciał coś powiedzieć, ale zdumienie odebrało mu mowę. Nigdy nie sądził, że osoba, na którą właśnie patrzy przybędzie mu z pomocą, a tym samym ocali życie, cóż... rzeczywistość czasem potrafi zaskoczyć.
  Salę  wypełnił ryk.
  -Co tak stoisz? Wychodź stąd natychmiast! - krzyknął Riandel i podał dłoń zaskoczonemu Hef'indinowi.
  Kiedy mężczyzna w końcu wygramolił się z celi nie mógł ukryć swojego zdumienia. W centrum korytarza stał niedźwiedź. Jego brązowe futro falowało lekko pod wpływem każdego, choćby najmniejszego ruchu, a czarne, błyszczące oczka w skupieniu obserwowały elfa. Co więcej to chyba właśnie on otworzył klapę, ponieważ w pysku trzymał kawał łańcucha z kłódką, który teraz smętnie kołysał się w jego zębiskach.
  -Czy to jest to co myślę? - spytał Hef'indin gdy zdołał już trochę ochłonąć.
  -Tak. To Pasha. Towarzysz Leorna.
  -Nie sądziłem, że dożyję dnia kiedy moje oczy zobaczą coś takiego. Ale powiedz mi... Jakim cudem mnie znaleźliście? Jak to w ogóle możliwe?
Riandel uciszył go ruchem dłoni.
  -Nie teraz Hef'indinie musimy jeszcze znaleźć Ijo i Maltę. Jak już mówiłem nie mamy zbyt wiele czasu. Nie wiadomo czy nie grozi im jakieś niebezpieczeństwo. Obiecuję, że po wszystkim, o ile dobrze się skończy, odpowiem na każde twoje pytanie.
  -Zaraz, Ijo i Maltę? Sugerujesz, że oni także zostali pojmani?
  -Niestety. Nie mogliśmy nic zrobić.
W oczach Hef'indina pojawił się groźny błysk.
  -Na szczęście teraz możemy. A ona... Ona zapłaci za wszystko w swoim czasie...
***
  Klapa u góry celi otworzyła się a dwaj strażnicy wywlekli Ijo nie siląc się choćby na krztynę delikatności. Elf o długich, jasnych włosach z obojętnością zacisnął mu na szyi coś w rodzaju żelaznej obroży z przymocowanym do niej długim łańcuchem, po czym w milczeniu sprawdził czy wszystko jest aby na pewno dobrze zapięte. Gdy skończył, skinął głową w stronę swojego towarzysza i tak skrępowanego chłopaka zaczął prowadzić wzdłuż krętych korytarzy lochów.
  -Gdzie mnie zabieracie? Hm? - sapnął Ijo, próbując wykręcić się z żelaznego uścisku.
  Strażnicy puścili jego pytanie mimo uszu i dalej kontynuowali swoją przechadzkę, nie bacząc na protesty chłopaka.
  -Hej! - wrzasnął - posłuchajcie mnie! Nie wiem co ona wam nagadała, ale to nieprawda! Ona was oszukuje! Ma pakt z ludźmi!
  Nawet to nie pomogło. Odpowiedziała mu przerażająca cisza. Czyżby byli bez serca? Bez jakichkolwiek uczuć? Wtedy Ijo zauważył coś strasznego. Kiedy z wściekłością patrzył na twarz młodego elfa o chłopięcych rysach, w jego dużych, niebieskich oczach o migdałowym kształcie zauważył pustkę. Brak jakiejkolwiek myśli, jakiejkolwiek nadziei. Po prostu nic. Jego ciało było niczym pusta skorupa. Nie wiedział czy to działanie jakiejś zatrważającej klątwy, czy może złego uroku przeistoczyło tych dwóch strażników w marionetki gotowe na wszelkie rozkazy, ale jednego był pewien, że ten kto to zrobił musiał być pozbawiony jakiejkolwiek empatii.
***
  Ruth stała po środku sali. Kiedy strażnicy otworzyli drzwi i siłą wepchnęli chłopaka do środka nawet nie drgnęła. Obserwowała go z tak samo przerażającą obojętnością co strażnicy kilka chwil temu. Jeden z mężczyzn zmusił Ijo żeby ukląkł, a drugi przypiął łańcuch do specjalnego uchwytu, znajdującego się na podłodze.
  Ijo rozejrzał się. Komnata była obrzydliwa. Zupełnie nie przypominała tych, które dotąd oglądał. W środku panowała wilgoć i nieprzyjemna duchota, a ściany  porastała pleśń i jakaś dziwna odmiana grzyba.
  Ruth odwróciła się w jego stronę.
  -Ijo, skarbie. - uśmiechnęła się delikatnie - Porozmawiamy dobrze?
  Zbył ją w milczeniu.
  -No dobrze, a więc kto jeszcze używał Kamienia Zapomnienia?
  -Jakiego Kamienia Zapomnienia? - spytał chłopak, udając, że nie ma o niczym pojęcia.
  -Dobrze wiesz o czym mówię. - syknęła.
  -Ale ja na prawdę nie wiem o co chodzi.
  -Tak mówisz?
  -Tak.
  Ruth spojrzała na strażnika i skinęła głową.
  Ijo poczuł, że mężczyzna porusza się. Nagle elf złapał za jego koszulę i rozdarł ją odsłaniając skórę na plecach. Po sali rozszedł się cichy świst bicza.
  Ciało chłopaka wygięło się w łuk. Przeszył go przerażający ból. Tak silny, że z trudem powstrzymał się od krzyku. Czuł jak ciepła krew spływa wzdłuż jego kręgosłupa, a w miejscu uderzenia tworzy się długa rana w kształcie pręgi.
  -Czy teraz już sobie przypominasz? - spytała ponownie, przysuwając się nieco bliżej.
  -Nie. - powiedział lekko drżącym głosem.
  Ponownie skinęła głową, a bicz uderzył znowu. A potem kolejny raz i kolejny i kolejny.
***
  -Riandel? Leorn? Hef'indin.
  Malta nie mogła pohamować łez. Bez zastanowienia rzuciła się i uścisnęła po kolei każdego z nich.
  -Tak bardzo was przepraszam. To wszystko moja wina.
  -Nie mów tak, kwiatuszku, dobrze wiesz, że to nieprawda. - powiedział Leorn.
  -Tak się cieszę, że was widzę! Ale gdzie jest Ijo?
  -No właśnie... tego niestety nie wiemy - wyszeptał Riandel.
  -Jak to nie wiecie?! Musimy go znaleźć! A co jeśli coś mu się stało?
  -Malta - Riandel wziął głęboki wdech - nie wiem jak ci to powiedzieć, ale obawiamy się najgorszego.
  -To znaczy?
  -Jedna z celi była pusta, a ślady wokół niej wskazywały na to, że ktoś został stamtąd wywleczony siłą.
Malta zamilkła. Poczuła jak uderza ją fala gorąca, a oczy wypełniają się łzami.
  -Musimy go znaleźć.
  -Nie. Nie my. Ty musisz uciekać. Razem z Hef'indiem pojedziesz na wschód w stronę Par Trufum. - powiedział Leorn - a ja i Riandel zajmiemy się szukaniem Ijo. Najwyżej potem do was dołączymy.
  -Nie! - wrzasnęła - Przykro mi, że być może w tym momencie psuję wasz plan, ale ja tego tak nie zostawię. Ijo jest dla mnie kimś bardzo ważnym, nie, źle się wyraziłam, jest dla mnie najważniejszy i nie zamierzam chować się podczas gdy jego życiu coś zagraża. Nie wyjadę dopóki go nie znajdę. Teraz wraz z Venebrrą jestem silniejsza i nie pozwolę żeby stała mu się coś złego.
  -Venebrrą? - spytali wszyscy wyraźnie zaskoczeni.
  -Tak. - podwinęła rękaw koszuli i uśmiechnęła się złowrogo. - Z Venebrrą.
***
  -Widzę, że i tak nic nie powiesz. No cóż wielka szkoda. Naprawdę wielka szkoda, że taki wspaniały chłopak jak ty musi zginąć.
  Strażnicy podnieśli Ijo z ziemi. Był ledwie żywy. Jego plecy pokrywały krwawe szramy i siniaki. Nie miał nawet siły protestować. Z trudem zachowywał przytomność. Zresztą i tak wiedział, że jego działania na niewiele się zdadzą. Straże znów zaczęli iść, a on po prostu pozwolił prowadzić się przez lodowe korytarze, aż do dziedzińca pałacu, na którym wśród kilku złapanych zdrajców szykujących się na egzekucję czekało wolne miejsce.
  Po jego policzku spłynęła samotna łza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz