niedziela, 8 maja 2016

Prolog. Czyli kim jesteśmy.



Wyglądała na szesnaście lat, może trochę więcej. Była szczupłą nastolatką o platynowych włosach i miłym spojrzeniu, które zdawało się emanować swoistą energią. Skóra dziewczyny była blada, wręcz przezroczysta. Zadziorności dodawało jej kilka piegów na nosie, a i ciemne brwi, które kontrastowały z resztą twarzy, mocno przykuwały wzrok. Do klasztoru trafiła gdy była jeszcze dzieckiem,ale nie miała zbyt wielu wspomnień z tamtego okresu. Wiedziała jednak, że uratował ją Ijo; zarozumiały dwudziestokilkulatek o dość intrygującym Towarzyszu; Iris, rajskim ptaku.  
Maltę, bo tak było jej na imię, od zawsze fascynowali Nieśmiertelni. Było to określenie ludzi, których zamieszkiwały duchy zwierząt. Nie każdy miał Towarzysza, ale też nie każdy chciał. W wielu wioskach gdy dziecko rodziło się ze znamieniem Nieśmiertelnego, ogłaszano żałobę. Stawało się wyklęte, nie miało już nigdy prawa wrócić. Było umarłe dla samego  Senny, a więc i dla nich. Wśród miejscowych krążyła nawet swoista legenda na ten temat.
Trzeciego dnia, trzeciego kwartału, podczas przesilenia letniego Stary Lung zawsze siadał na kamieniu koło jeziora i rozpaliwszy ognisko, w towarzystwie zachwyconych dzieci z całej wioski, rozpoczynał tę samą opowieść, a brzmiała ona tak:
"Każdy musi się narodzić, nawet nasz świat. My przyszliśmy na świat z łona matki, a Nairaym z łona Senny. Nie było to jednak takie proste. Na początku był tylko kamień: bez ludzi, elfów, krasnoludów, jakiegokolwiek życia. Potem Senna zaczął siać. Przechadzał się wzdłuż całej krainy, a w miejscu, w którym stawiał stopy, natychmiast pojawiała się trawa. Zadowolony, otwierał dłonie, z których leciały wszelkiego rodzaju nasiona, a te natychmiast kiełkowały i usychały. Widząc to Senna, zapłakał. A jego łzy przemieniły się w rzeki, które zgromadziwszy się w jednym miejscu stworzyły Bursztynowe Morze. I tak to było. Senna dbał o swoje rośliny. Nie usychały już, bo miały wodę, jednak kiedy tylko Senna odchodził wyrastały między nimi zdradliwe chwasty, które je zabijały. Wtedy zrozumiał, że potrzebuje pomocy. Wziął garść błota i dmuchnąwszy w nie stworzył zwierzęta, aby te zaopiekowały się jego tworem. Jedne pracowały dobrze, kochały wszystko co stworzył Senna i pomagały mu jak tylko mogły. Inne nie chciały się podporządkować, nie okazywały wdzięczności, nienawidziły Senny; były złe. Rozwścieczony  Bóg przeklął wszystkie rasy zdrajców i powołał dwóch braci Leyda i Szytzu, aby ich zabili. Leyd posłusznie wykonał rozkazy i zabił swoją połowę, jednak Szytzu gdy tylko spostrzegł bezbronność w ich oczach, nie dał rady. Wtedy Senna stwierdził, że nie zasługuje nawet na śmierć. Wymyślił okrutną karę, stworzył tzw. Towarzyszy. Zdradzieckie zwierzęta po śmierci nie mogły odejść, musiały gnieździć się w jednym ciele z z żyjącym już tam potomkiem Szytzu. Tak powstali Nieśmiertelni. Leyd natomiast dostał swoją nagrodę. To od niego pochodzimy my pracowici ludzie, sprawiedliwi elfowie i krasnoludy z górskich krain. To właśnie nas Senna wybrał, abyśmy go chwalili ale też do walki ze zdrajcami, podstępnie wmieszanymi w nasze nacje. I tak to jest do dzisiaj. Koniec."
-I jak podobało się? - pytał Stary Lung, kończąc swą opowieść. 
A dzieci krzyczały:
 - Opowiedz nam jeszcze raz dziadku, jeszcze raz!
Jednak on wstawał, otrzepywał brudne ręce o spodnie i z lekkim uśmiechem na twarzy odchodził bez słowa. Aż do następnego przesilenia.
Malta była wśród tych dzieci. Zawsze kiedy Lung wspominał o Szytzu na ich twarzach pojawiała się odraza, ale ona nie wiedzieć czemu uśmiechała się. Nieśmiertelni nie przerażali jej, a wręcz fascynowali. Wyobrażała sobie jak pędzi górskimi dolinami i słyszy w swojej podświadomości głos Towarzysza, który prosi ją o kontrolę, a ona poddaje mu się i łączy w jedno. Stają się lwem, łanią, niedźwiedziem, nieważne... są wolni. 
Malta była dobrym dzieckiem, zawsze pomagała innym, była miła, uczynna. Wszyscy ją kochali, aż do pewnego razu. 
Czwartego dnia pierwszego kwartału odbywała się przysięga wierności Senny. Wszystkie siedmioletnie dziewczynki i siedmioletni chłopcy klękali przed Radą Starszych wioski i wystawiali rękę. Rodzice byli  z nich tacy dumni, ale jej mama nie - ona płakała. Starszy podchodził po kolei do jej przyjaciół i nacinał im dłoń tak żeby krew spłynęła na ziemię, dzieło Senny. Kiedy przyszła kolej na Maltę ten spoważniał. Jego wzrok skierowany był na dużą bliznę na  nadgarstku dziewczyny. Nie było wątpliwości co musiało się pod nią znajdować.
-Malta, tak mi przykro nie mogłam nic więcej zrobić. Malta! - słyszała krzyk matki. Resztę pamięta tylko jak przez mgłę. Widziała ludzi, którzy powoli podchodzili do niej z drewnianymi kijami i zmuszali ją do pójścia w stronę Mrocznej Puszczy. Pamięta też drzewa i niebieskowłosego chłopaka. Nie wiedziała co się dzieje, kim jest. Wtedy Ijo po raz pierwszy zaprowadził ją do klasztoru: ostoi i szkoły Wyklętych. Wtedy też zrozumiała kim jest.
Była Maltą i była Nieśmiertelną.(...)

2 komentarze: