Malta siedziała na Rubinowej Plaży i tęsknym
wzrokiem wyczekiwała powrotu Ijo. Z oddala dochodził ją szum morza, krzyk mew i
huk fal, rozbijających się o brzeg. Powietrze wypełniał charakterystyczny,
słonawy zapach bryzy. Słońce powoli już zachodziło.
Tego ranka oboje wyruszyli na łowy. Ijo jak zwykle wybrał polowanie, natomiast Malcie zostało przyznane przerażająco nudne wędkowanie. Niestety, z chłopakiem nie było dyskusji. Odkąd został jej nauczycielem stał się jeszcze bardziej arogancki i opryskliwy. Jednak z drugiej strony to przecież on znalazł ją w Mrocznej Puszczy i to jemu zawdzięczała życie. Oboje należeli teraz do klasztoru.
Życie w tym miejscu nie było łatwe. Cały czas trzeba było się chować, żyć w cieniu i ćwiczyć, jak najwięcej ćwiczyć. Malta co prawda nie miała jeszcze Towarzysza, ba! przez bliznę nie wiedziała nawet jakim zwierzęciem będzie, jednak cały czas starała się dawać z siebie tyle samo co w pełni ukształtowani adepci. Każdy dzień wyglądał tak samo: pobudka o wschodzie słońca, a potem półtoragodzinna medytacja. Następnie po każdego przychodził nauczyciel. Ijo był bardzo surowy, uczył ją przede wszystkim walki, ale nie tylko. Pomiędzy swoimi napadami złości lub nostalgii, bardzo rzadko, ale jednak potrafił się otworzyć. Opowiadał wtedy o Nairyam, Nieśmiertelnych, odległych krainach, ale nigdy jako tako o osobie. Nauczyła się, że pewnych tematów po prostu nie należy poruszać. Często po łowach i sprzątaniu siadali razem na rubinowej plaży i siedzieli wpatrzeni w horyzont, a Ijo opowiadał jej o stworzeniach, które widział podczas swoich wypraw na południe i północ, o swoich przygodach na morzu i licznych potyczkach z wrogami. Bardzo się z nim związała, nie umiała określić tego co ich łączyło, jednak wiedziała, że jest dla niej kimś ważnym. Pamięta jak oprowadzał ją po klasztorze, zaledwie kilka dni po tym jak do niego trafiła. Pokazał jej cały ten budynek i jego wszystkie zakamarki. Był cały z białego kamienia, a w jego wnętrzu znajdował się ogromny wodospad, który tworzył w centrum jeziorko, rozchodzące się na kilka mniejszych rzeczek, które po chwili spadały w przepaść oddaloną od szkoły o zaledwie kilometr. Ściany były porośnięte mchem, lianami, wszędzie latały egzotyczne motyle. Było też słoneczne patio i dziedziniec gdzie ćwiczyli młodzi adepci. Wszyscy chłopcy oprócz nauczycieli musieli mieć ogolone głowy, po za tym każdy już bez względu na płeć czy status, zaoobowiązany był chodzić w białej szacie i płóciennych pantoflach. Czas leciał tam leniwie i szybko, wszędzie aż roiło się od zwierząt, oczywiście wcieleń, a także szczęśliwych ludzi odpoczywających na łonie natury. Tak, to było z pewnością piękne miejsce.
Kiedy tak rozmyślała, nagle usłyszała kroki. Odwróciła głowę w stronę lasu, a przed oczami zamajaczyła jej nadchodząca postać. Wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy i wprawiał w ruch przepaskę na biodrach. Ijo był smukłym, lekko opalonym mężczyzną, o drapieżnym spojrzeniu i złotych, kocich oczach. Na jego nadgarstku widniałp znamię w kształcie rajskiego ptaka, a także na jego policzku i wokół ramion odznaczały się podwójne czarne pasy. Nie lubił mówić o sobie i nigdy też tego nie robił. Nikt nie wiedział w jakim wieku otrzymał Towarzysza, jednak kiedy trafił tu jako dziesięcioletni chłopiec z pewnością już go miał. Malta nie widziała nigdy Iris, ale krążyły o niej plotki. Podobno była przepięknym turkusowym, tak jak jego włosy, ptakiem o takich samych oczach. Jednak on nigdy się z nią nie łączył. Ludzie twierdzili, że jej nienawidzi, ale nikt nie znał przyczyny tego zachowania.
Chłopak zbliżył się już na tyle, że dziewczyna mogła dostrzec smukłego jelenia, którego zarzucił sobie na barki. W dłoni trzymał zakrwawioną dzidę.
-Ijo, to przecież jeleń- powiedziała dziewczyna, spoglądając na niego z wyrzutem. Na terenie całego klasztoru był zakaz zabijania poszczególnych ras zwierząt, gdyż panowało ogólne założenie, że mogą być to wcielenia Nieśmiertelnych.
-Spokojnie, sprawdziłem nie ma żadnego znaku na sierści- odparł i zrzucił zwierzę z barków. Wyjął nóż z sakiewki wiszącej przy biodrach, a po chwili szybkim ruchem rozpruł brzuch zwierzęcia. Malta odwróciła wzrok. Chłopak sprawnie oczyścił i wypatroszył jelenia po czym podał dziewczynie nóż i mruknął tylko:
-Umyj to.
Sam natomiast rozebrał się, wszedł do morza i zaczął z siebie zmywać zaschniętą krew.
-Może mógłbyś mnie najpierw uprzedzić? - wysyczała dziewczyna, spoglądając przez palce na nagiego chłopaka, który teraz kąpał się w morzu. Ten jednak tylko spojrzał na nią wyzywającą i demonstracyjnie odwrócił głowę. Malta westchnęła. Jeleń leżał na plaży i patrzył na nią smutnym, martwym wzrokiem. Ijo już dawno poszedł więc nie było wątpliwości, że to jej dostąpił zaszczyt dźwigania go do klasztoru. Spróbowała zarzucić go na ramiona tak jak chłopak, jednak ciężar zwierzęcia był tak duży, że natychmiast się przewróciła. W końcu po wielu próbach udało jej się go podnieść i teraz niepewnie stawiając kroki powoli posuwała się w stronę oazy.
Słońce już dawno zaszło, była noc. Wiedziała, że chłopak znowu wystawia ją na jakąś nieuzasadnioną próbę i teraz pluła sobie w brodę, że nie zatrzymała go kiedy wracał do domu. Ale teraz było już za późno musiała go donieść tak czy inaczej, bo jeśli tego nie zrobi część klasztoru będzie głodować. Stwierdziła, że potrzebna jej chwila przerwy.
Tego dnia chłopak dziwnie się zachowywał jakby się czymś niepokoił. Codziennie zapuszczał się na jakieś dziwne przechadzki i rozmawiał z przełożonymi. Odwiedzał także tereny zamieszkałe przez ludzi, a nie było to przecież bezpieczne miejsce dla Nieśmiertelnego. W zasadzie był nim tylko ukryty wewnątrz Mrocznej Puszczy klasztor.
Malta już miała wstać i iść dalej, gdy nagle usłyszała kroki. Ktoś biegł w jej stronę. Ijo rzucił się na nią i chwycił za ramię.
-Uciekaj- ryknął.
W jego oczach malował się strach i przerażenie.
Tego ranka oboje wyruszyli na łowy. Ijo jak zwykle wybrał polowanie, natomiast Malcie zostało przyznane przerażająco nudne wędkowanie. Niestety, z chłopakiem nie było dyskusji. Odkąd został jej nauczycielem stał się jeszcze bardziej arogancki i opryskliwy. Jednak z drugiej strony to przecież on znalazł ją w Mrocznej Puszczy i to jemu zawdzięczała życie. Oboje należeli teraz do klasztoru.
Życie w tym miejscu nie było łatwe. Cały czas trzeba było się chować, żyć w cieniu i ćwiczyć, jak najwięcej ćwiczyć. Malta co prawda nie miała jeszcze Towarzysza, ba! przez bliznę nie wiedziała nawet jakim zwierzęciem będzie, jednak cały czas starała się dawać z siebie tyle samo co w pełni ukształtowani adepci. Każdy dzień wyglądał tak samo: pobudka o wschodzie słońca, a potem półtoragodzinna medytacja. Następnie po każdego przychodził nauczyciel. Ijo był bardzo surowy, uczył ją przede wszystkim walki, ale nie tylko. Pomiędzy swoimi napadami złości lub nostalgii, bardzo rzadko, ale jednak potrafił się otworzyć. Opowiadał wtedy o Nairyam, Nieśmiertelnych, odległych krainach, ale nigdy jako tako o osobie. Nauczyła się, że pewnych tematów po prostu nie należy poruszać. Często po łowach i sprzątaniu siadali razem na rubinowej plaży i siedzieli wpatrzeni w horyzont, a Ijo opowiadał jej o stworzeniach, które widział podczas swoich wypraw na południe i północ, o swoich przygodach na morzu i licznych potyczkach z wrogami. Bardzo się z nim związała, nie umiała określić tego co ich łączyło, jednak wiedziała, że jest dla niej kimś ważnym. Pamięta jak oprowadzał ją po klasztorze, zaledwie kilka dni po tym jak do niego trafiła. Pokazał jej cały ten budynek i jego wszystkie zakamarki. Był cały z białego kamienia, a w jego wnętrzu znajdował się ogromny wodospad, który tworzył w centrum jeziorko, rozchodzące się na kilka mniejszych rzeczek, które po chwili spadały w przepaść oddaloną od szkoły o zaledwie kilometr. Ściany były porośnięte mchem, lianami, wszędzie latały egzotyczne motyle. Było też słoneczne patio i dziedziniec gdzie ćwiczyli młodzi adepci. Wszyscy chłopcy oprócz nauczycieli musieli mieć ogolone głowy, po za tym każdy już bez względu na płeć czy status, zaoobowiązany był chodzić w białej szacie i płóciennych pantoflach. Czas leciał tam leniwie i szybko, wszędzie aż roiło się od zwierząt, oczywiście wcieleń, a także szczęśliwych ludzi odpoczywających na łonie natury. Tak, to było z pewnością piękne miejsce.
Kiedy tak rozmyślała, nagle usłyszała kroki. Odwróciła głowę w stronę lasu, a przed oczami zamajaczyła jej nadchodząca postać. Wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy i wprawiał w ruch przepaskę na biodrach. Ijo był smukłym, lekko opalonym mężczyzną, o drapieżnym spojrzeniu i złotych, kocich oczach. Na jego nadgarstku widniałp znamię w kształcie rajskiego ptaka, a także na jego policzku i wokół ramion odznaczały się podwójne czarne pasy. Nie lubił mówić o sobie i nigdy też tego nie robił. Nikt nie wiedział w jakim wieku otrzymał Towarzysza, jednak kiedy trafił tu jako dziesięcioletni chłopiec z pewnością już go miał. Malta nie widziała nigdy Iris, ale krążyły o niej plotki. Podobno była przepięknym turkusowym, tak jak jego włosy, ptakiem o takich samych oczach. Jednak on nigdy się z nią nie łączył. Ludzie twierdzili, że jej nienawidzi, ale nikt nie znał przyczyny tego zachowania.
Chłopak zbliżył się już na tyle, że dziewczyna mogła dostrzec smukłego jelenia, którego zarzucił sobie na barki. W dłoni trzymał zakrwawioną dzidę.
-Ijo, to przecież jeleń- powiedziała dziewczyna, spoglądając na niego z wyrzutem. Na terenie całego klasztoru był zakaz zabijania poszczególnych ras zwierząt, gdyż panowało ogólne założenie, że mogą być to wcielenia Nieśmiertelnych.
-Spokojnie, sprawdziłem nie ma żadnego znaku na sierści- odparł i zrzucił zwierzę z barków. Wyjął nóż z sakiewki wiszącej przy biodrach, a po chwili szybkim ruchem rozpruł brzuch zwierzęcia. Malta odwróciła wzrok. Chłopak sprawnie oczyścił i wypatroszył jelenia po czym podał dziewczynie nóż i mruknął tylko:
-Umyj to.
Sam natomiast rozebrał się, wszedł do morza i zaczął z siebie zmywać zaschniętą krew.
-Może mógłbyś mnie najpierw uprzedzić? - wysyczała dziewczyna, spoglądając przez palce na nagiego chłopaka, który teraz kąpał się w morzu. Ten jednak tylko spojrzał na nią wyzywającą i demonstracyjnie odwrócił głowę. Malta westchnęła. Jeleń leżał na plaży i patrzył na nią smutnym, martwym wzrokiem. Ijo już dawno poszedł więc nie było wątpliwości, że to jej dostąpił zaszczyt dźwigania go do klasztoru. Spróbowała zarzucić go na ramiona tak jak chłopak, jednak ciężar zwierzęcia był tak duży, że natychmiast się przewróciła. W końcu po wielu próbach udało jej się go podnieść i teraz niepewnie stawiając kroki powoli posuwała się w stronę oazy.
Słońce już dawno zaszło, była noc. Wiedziała, że chłopak znowu wystawia ją na jakąś nieuzasadnioną próbę i teraz pluła sobie w brodę, że nie zatrzymała go kiedy wracał do domu. Ale teraz było już za późno musiała go donieść tak czy inaczej, bo jeśli tego nie zrobi część klasztoru będzie głodować. Stwierdziła, że potrzebna jej chwila przerwy.
Tego dnia chłopak dziwnie się zachowywał jakby się czymś niepokoił. Codziennie zapuszczał się na jakieś dziwne przechadzki i rozmawiał z przełożonymi. Odwiedzał także tereny zamieszkałe przez ludzi, a nie było to przecież bezpieczne miejsce dla Nieśmiertelnego. W zasadzie był nim tylko ukryty wewnątrz Mrocznej Puszczy klasztor.
Malta już miała wstać i iść dalej, gdy nagle usłyszała kroki. Ktoś biegł w jej stronę. Ijo rzucił się na nią i chwycił za ramię.
-Uciekaj- ryknął.
W jego oczach malował się strach i przerażenie.
Ijo jest bardzo ciekawą osobą, taką tajemniczą... Ocho, zaczyna się coś ciekawego dziać. Idę dalej czytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)