Obudziło
ją ostre światło i podmuch zimna. Wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Oparła się
na łokciach i rozejrzała po małym i niezwykle czystym pokoiku. Wreszcie po
długotrwałych poszukiwaniach dostrzegła to czego szukała. Chłopak siedział w
naprzeciwległym kącie pomieszczenia i lustrował ją wzrokiem. Zauważyła, że nie
ma koszuli, zamiast tego jego tors pokrywało kilka warstw bandażu.
-Ijo?-
wychrypiała, a ten z uśmiechem skinął głową. - miałeś mi
odpowiedzieć.
-Myślałem, że spytasz mnie o samopoczucie, albo
przynajmniej się ze mną przywitasz, a ty od razu żądasz jakiś wyjaśnień - skwitował niby obrażony, jednak zdawał się być tak samo wesoły jak wcześniej.
-Dzień dobry. Odpowiesz mi wreszcie?
-Jesteś natrętna więc
powiem ci mniej niż zamierzałem- wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
Wyglądał o wiele lepiej niż gdy go ostatnio widziała, zresztą i ją noga bolała
o wiele mniej, a maść, którą nałożyła elfka przyjemnie chłodziła.
-Dobrze,
ale krótko. Jesteśmy w Lodowym Pałacu na dworze Królowej Ruth. Kiedyś dostałem
tu schronienie. Byłem wtedy na wygnaniu, tak jak ty wtedy gdy cię znalazłem.
Przy okazji podczas kilku miesięcy, które tu spędziłem jako dziewięcioletni chłopiec,
Hef'indin miał problem w turniach... - urwał. Malta miała wrażenie, ze próbuje
coś ukryć - pomogłem mu i teraz jest mi winien przysługę... dlatego zgodzono
się nas gościć. Na razie jesteśmy bezpieczni, ale inne elfy i ludzie nie
znajdują się wcale tak daleko stąd, z pewnością wkrótce nas znajdą. Z tego co zdążyłem
się dowiedzieć, podczas gdy spałaś, to, że ruszenie przesuwa się na północ...ale
coraz więcej elfów i krasnoludów się do niego przyłącza - otworzył usta
jakby chciał coś dodać, lecz natychmiast zamilkł. Malta doskonale wiedziała co
znaczy ta cisza.
-A
co z południem? - spytała, chociaż podświadomie znała odpowiedź. Czuła jak
lodowaty dreszcz przebiega jej ciało. Chłopak przez dłuższą chwilę milczał.
Wreszcie szepnął:
-Nikt
nie ocalał.
***
Zastał
ich milczących, siedzących ze spuszczonymi głowami. Oboje czuli, że nadchodzą ciężkie czasy. Wkrótce
niebezpieczeństwo przyjdzie i będą musieli stawić mu czoła. Jednak póki co najważniejsze
było przygotowanie, nie mogli pozwolić sobie na marnowanie ani jednej sekundy.
I właśnie w tej sprawie przyszedł do nich Hef'indin, który teraz opierając się
plecami o framugę, spoglądał w stronę gości.
-Witajcie-
powiedział i posłał im jeden z tych uśmiechów, jakimi darzy się ludzi, kiedy nie
można okazać żadnych emocji.
-Hef'indin! Witaj. Jakieś ciekawe
wieści?- spytał zaskoczony chłopak z wyraźną nadzieją w głosie.
-Nawet
nie wiesz jak wiele.. - mruknął elf i uśmiechnął się zawadiacko.
-Mów-
ponagliła Malta, która gdy tylko go zobaczyła, poderwała się z łóżka.
-Ijo
mówił mi, że nie możesz przerwać szkolenia, dlatego zajmie się tobą, na twoje
nieszczęście - tu mlasnął z niechęcią i kontynuował - Riandel. Jeden z
lepszych, jednak bardzo wymagających nauczycieli obozu. Twoja noga, za góra dzień,
dwa będzie już w stanie jak sprzed wypadku, jednak rana Ijo była o wiele
głębsza, co oznacza, że elfickie leki nie zdziałają cudów tak jak w twoim
wypadku. Wydaje mi się, że nawet mogłabyś już się przejść... spróbuj. -
powiedział i podał jej ramię. - Mam nawet pomysł! Przejdź się do kuchni i
przynieś nam coś do jedzenia, a my w tym czasie sobie na ciebie
poczekamy.
Dziewczyna
wyszła, a Hef'idnin odetchnął z ulgą. Nie spodziewał się, że tak łatwo uda mu
się zostać z Ijo na osobności, bez jakichkolwiek świadków rozmowy i bez
kogokolwiek, kto mógłby ją wykorzystać.
-To
ona prawda? - spytał chłopak. Jego twarz zastygła, starał się nie okazywać
żadnych emocji, mimo że cisza mówiła sama za siebie.
Hef'indin westchnął:
-Wszystko wskazuje na to, że tak. Ja naprawdę nie sądziłem, że możesz mieć
rację, ale gdy ją zobaczyłem... Nie mam wątpliwości. Najgorsze jest, że nie
możemy nic zrobić, bo ten czas właśnie nadszedł. A ona, tak ona jest wybrańcem
i musi podołać zadaniu.
-Ale ona jest dzieckiem - szepnął Ijo.
-Wiesz, że nie mamy wyboru, możemy ją tylko przygotować, tak ja ty to
robiłeś przez ostatnie lata.
-Nie! - Mężczyzna nie wytrzymał,
chwycił nocny stolik i wziął zamach. Mebel trafił o ścianę i rozsypał się w
drobny mak. Usłyszeli zaniepokojone głosy dobiegające zza ściany. Ijo sapał,
był wściekły. Malta nie była nawet dorosła, a zależało od niej życie wszystkich Nieśmiertlenych, wiedział, ze kiedyś nadejdzie ta chwila, ale nie spodziewał się,
że tak prędko. Spojrzał Hef'indinowi w oczy.
-Zrobię wszystko, rozumiesz
cholera? Wszystko i nie opuszczę jej nawet kiedy przepowiednia zacznie się
spełniać. Zawsze będę przy niej. Zawsze.
W jego oczach pojawił się groźny
błysk. (...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz